Ziemniaki są niemodne. Na topie jest kasza jaglana, quinoa, mam wrażenie, że im bardziej egzotyczne i droższe są te dodatki tym lepiej. A ziemniaki...ziemniaki są nudne. Ileż razy można jeść te pyrki z wody, puree czy nawet pieczone. No i więcej roboty-prościej wrzucić do wody kaszę niż przygotować ziemniak,i które trzeba obierać, zazwyczaj pokroić na mniejsze kawałki.
1kg ziemniaków
4 małe czerwone cebule ok.120g
Bulion 150ml
Musztarda francuska 3 łyżki
Ocet malinowy (lub jabłkowy lub inny smakowy) 2 łyżki
olej
pęczek pietruszki
Do zrobienia tej zupy zainspirował mnie wpis facebookowej znajomej, która pochwaliła się zdjęciem zupy grzybowej, stąd nazwa zupy od jej imienia.
Chciałbym w tym wpisie pokazać trochę jak można łamać, przerabiać czy dostosowywać przepis, w zależności od składników jakimi akurat dysponujemy, a także co jest ważne, żeby dane było przynajmniej w minimalnym stopniu zbalansowane..
Pieprz to jedna z najpopularniejszych i najstarszych przypraw, używany już 4 tyś. lat temu w Indiach a ponad 3 tyś. lat temu w starożytnym Egipcie. Zachwalany przez ojca medycyny Hipokratesa w V w. przed naszą erą. W Europie upowszechnił się około V wieku by w XII stać się królem europejskich stołów, najważniejszą i jedną z najdroższych przypraw.
Pieczone jabłka to jeden z moich ulubionych comfort foodowych, nawet nie smaków a zapachów.
ucomfort food, pierwszy raz użytemu w 1966 roku, mam nadzieję za jakiś czas poświęcić osobny wpis (a może nawet kilka) bo to jeden z moich ulubionych stylów kulinarnych, ale też pewna bliska mi filozofia gotowania.
Więc na razie tylko bardzo w skrócie.
Jako, że kilka osób na facebooku głośno domagało się przepisu oto "tofu birmańskie" (wiem, ze prawidłowa nazwa to obecnie Mjanma ale tofu mjanmańskie" brzmi koszmarnie).
Robot planetarny, jeszcze do niedawna używany praktycznie tylko w profesjonalnych kuchniach, głownie do zagniatania ciasta. Jeżeli często robicie ciasto np. na pierogi czy na szybkie bułeczki to zdecydowanie warto mieć go w swojej kuchni. Zazwyczaj nawet najtańszy model ma prócz haka do ugniatania ciasta trzepaczkę i ubijaczkę.
Zawaliłem. Dałem ciała. Jednym słowem-skrewiłem.
A konkretnie:
Co czwartek jeżdżę do Schneverdingen, po zaopatrzenie do kuchni. 6 kilometrów do najbliższego sklepu raczej wyklucza możliwość szybkiego wyskoczenia po mąkę, pomidory czy pieczywo.
Otóż to-pieczywo. Kupiłem za mało pieczywa. I na czwartkowe śniadanie dla siedmiu osób miałem 3 kromki, niezbyt dużo raczej.
No i...
No i pojawiły się najprostsze, szybkie bułeczki świata, z czterech składników-mąki, jogurtu (polecam łubinowy, jak się okazało jest dostępny w Polsce), proszku do pieczenia i soli.
Ostatnio jakoś tak przez ponad tydzień nie mogłem się zabrać do zrobienia kolejnego wpisu na blogu. Ani do dokończenia eseju w jaki rozrósł się komentarz do tekstu "10 duchowych działań które są totalną ściemą", ani wpisów z przepisami na słodkie kule i pitty panna ani żadnych artykułów na portal (a jest o czym, w Japonii nastąpiło przejęcie władzy-no takiej trochę symbolicznej ale jednak-przez nowego cesarza). Właściwie tyczy się to każdej aktywności wymagającej kreatywności czy w ogóle jakiegoś wysiłku twórczego, pomyślenia.
W sobotę o 15 Jego Świątobliwość Drikung Kyabgon Thinle Lhundup wkroczył oficjalnie do światyni, poprzedzany orszakiem i dźwiękiem trąb (robi duże wrażenie na żywo) i rozpoczął udzielanie Nauk rozpoczynając tym samym Nairatmya Drubchen.
Drupczchen to w dużym skrócie grupowa praktyka podczas której nieustannie, 24 godziny na dobę jest recytowana mantra, co najmniej przez 4 osoby. Prócz tego podczas drupchen'u budowana jest materialna lub wizualizowana mandala i wykonywany płlny rytuał z rozbudowaną wizualizacją.