No i się zaczęło

W sobotę o 15 Jego Świątobliwość Drikung Kyabgon Thinle Lhundup wkroczył oficjalnie do światyni, poprzedzany orszakiem i dźwiękiem trąb (robi duże wrażenie na żywo) i rozpoczął udzielanie Nauk rozpoczynając tym samym Nairatmya Drubchen.
Drupczchen to w dużym skrócie grupowa praktyka podczas której nieustannie, 24 godziny na dobę jest recytowana mantra, co najmniej przez 4 osoby. Prócz tego podczas drupchen'u budowana jest materialna lub wizualizowana mandala i wykonywany płlny rytuał z rozbudowaną wizualizacją.

Tę intensywną praktykę zalecali tak wielcy mistrzowie jak Dilgo Khyentse Rinpoche, jako szczególnie odpowiednią dla naszych czasów, również dlatego że kilkudniowa praktyka drupchen moze mieć efekt równie silny jak wielomiesięczne odosobnienie w samotności.
Drupchen na jednym poziomie pozwala wykreować w umyśle praktykującego transcendentną rzeczywistość, postrzeganie całego świata zjawisk jako świętego i czystego. Na innym jest antidotum na negatywności działające w świecie, szczególnie sprzyja zachowaniu pokoju, wewnętrznego, pokoju wewnątrz społeczności i pokoju na świecie. Jak widać jest o bardzo potrzebna obecnie praktyka,przydało by się zrobienie jej w Polsce.

Dla mnie, na ile pozwala moje niewielkie zrozumienie, ten pogląd jest jednym z najważniejszych elementów tantry w buddyzmie-postrzeganie całego świata, tu i teraz jako czystej krainy a wszystkich czujących istot jako Buddów. Nie jest to łatwe. Nie tylko dlatego, ze samsara, świat poziomu relatywnego, jest pełna cierpienia i niesprawiedliwości, zarówno na poziomie osobistym jak i społecznym, ale też, a może zwłaszcza że w wielu sytuacjach czujemy, że, jak to kiedyś ująłem "ja wiem że każdy człowiek ma w sobie Naturę Buddy, ale w wypadku niektórych bardzo ciężko jest mi o tym pamiętać".
W wielu sytuacjach jednak warto wyjść poza siebie, poza mentalne nawyki i nawykowe emocje, i starać się spojrzeć na sytuację oczami tej drugiej osoby.Najtrudniej jest chyba zachować czyste widzenie w relacjach z najbliższymi, bo towarzyszą im najsilniejsze emocje. Ale trzeba się starać. Jak z trawnikiem w angielskim powiedzeniuo tym jak mieć piekny trawnik: podlewać i przycinać, podlewać i przycinać. I tak przez sto lat. Wtedy będzie ladny trawnik.
Praktyki takie jak drupchen są narzędziem do wprowadzania takiego sposobu widzenia rzeczywistości do codziennego życia. Myślę, że to jedna ze specyficznych cech "zachodniego buddyzmu". W każdym kolejnym kraju do którego docierała Nauka Buddy, przyjmowała ona nowy kształt w połączeniu z miejscową kulturą i warunkami. Być może w kształtującym się "zachodnim buddyzmie" będzie to jedna z cech charakterystycznych- łaczenie praktyki z codziennymi aktywnościami. ...
Niezależnie od tego ponad setka osób, głównie z Niemiec, ale też spotkałem Polaka, mieszkającego w Szwecji, spędza większość dnia na poduszkach medytacyjnych ćwicząc swoje umysły w opracowanych tysiąc lat temu technikach.
Prócz tego że medytują, to goście oczywiście muszą też jeść. Zrobienie takich ilości jedzenia dla jednej osoby byłoby zbyt dużym obciążeniem. Wiem, ze zdaniem polskich "januszy biznesu" kucharze (i w ogóle pracownicy) posiadają rozmaite super moce, potrafią się multiplikować i obywać bez snu i odpoczynku.. Szczęśliwie dla mnie tego typu "kultura biznesowa" ma swoją zachodnią granicę na Odrze i jedzenie dostarcza catering a ja jedynie zajmuję się przygotowaniem serwisu, w czym pomaga mi grupa wolontariuszy, i robieniem humusu i innych past do chleb.
Zawodowa solidarność nakazywała by powiedzieć coś dobrego o przywożonym jedzeniu..Hmmm...Jest go dużo. Tyle mogę powiedzieć dobrego.
Jeżeli ten catering prezentuje średnią niemieckiej gastronomii, to faktycznie ten kraj chyli się ku upadkowi. To zresztą problem który zauważyłem już dawno-kucharze przygotowujący na codzień kuchnie mięsną, kiedy zostają tego składnika pozbawieni, często są bezradni, nie mają wiedzy na temat przyrządzani np. tofu i wzbogacanie potraw w smak umami który w dużej ilości zawiera mięso a bez którego większość potraw jest smakowo jałowa i nijaka. jak medytacja bez współczucia.
dzisiaj rano nie wytrzymałem i około polowy dzieła nazwanego szumnie "bolognese" a konkretnie tofu rozpbełtanego z kiepska passatą, które zostalo z wczorajszego obiadu, stunningowałem za pomocą przesmażonych startych warzyw, koncentratu, cukru, balsamiko i przypraw. Kiedy to robiłem nasunęła mi sie analogia kulinarno-dharmiczna. Poprawianie kompletnie nieudanego dania (ci\o jest trudniejsze niż zrobienie dobrego dania od początku jest jak tantra. Kucharz(jogin tantryczny) przekształca trucizny umysłu (niesmaczna potrawa) za pomocą zręcznych środków (przyprawy, smażenie, redukowanie i inne procesy kulinarne) w mądrość (końcowe, smaczne danie)

Share