Jakąś premią od losu jest, że nigdy nie byłem fanem ani słodzonych napojów gazowanych, ani tych straszliwe słodkich Marsów, Twiksów, Pigsów czy jak się to brązowe coś z syropem kukurydzianym i dodatkami, ulepszaczami itp. nazywa.
Podobnie fast foodu. Tych wszystkich zapiekanek, hot dogów, burgerów. Ani nawet pizzy. I tych fanów nawet tak nie za bardzo rozumiałem i tak w ogóle patrzyłem na to jak na… serio uważasz, że burger z frytkami to najlepsze co można zjeść?
Podoba mi się ta nazwa „sojowina z pieca”. Sam fakt, że coś jest z pieca (a jeszcze jak opalanego drewnem…) nobilituje to co na talerzu ląduje.
Co jest zabawne, bo jest częścią mitologii Złotej Ery, obecnej od zawsze w ludzkich kulturach.
SKŁADNIKI:
10 namoczonych wcześniej kotletów sojowych (patrz Uwagi)
2 cebule 150 g
1 papryka 200 g
marynata (patrz warianty)
czarny ocet
sos Ketjap Manis
Sos sojowy
sos hoisin
Staram się tak zarządzać produktami podczas wydarzeń, żeby produkować jak najmniej odpadów. redukcja marnowanej żywności były jednym z moich celów zeszłego roku i cały czas pozostaje wysoko na liście priorytetów.
Oczywiście zawsze coś zostaje i mój jadłospis przez parę dni po wydarzenia buduję w dużym stopniu z tego, co zostanie i na co znajdę pomysł.
Często po kilkudniowej imprezie, gdy wyjeżdżają goście mam załamanie nerwowe i potworną niechęć do gotowania. i do jedzenia. I chodzę cały dzień głodny, bo nie chce mi się nic ugotować. Albo zaglądam cały dzień do szafek i lodówki i zastanawiam się co bym chciał zjeść. I nic mi nie odpowiada.
Ale pełne szafki jedzenia. No ale trzeba coś, żeby mi smakowało. Najlepiej to z resztek co zostały po imprezie. Ale mi się nie chce gotować. Qrwa. Coś prostego, tak w pięć minut. Takie gotowanie na odpierdol.
No i tak powstała moja interpretacja makaronu z pesto.
Jedno z tysiąca dań tworzonych z resztek. Przepis, proporcje, składniki warto potraktować jako punkt wyjścia do przeglądu lodówki.
Kluczem są przede wszystkim białko i umami, dwa elementy, których brak w potrawach jest główną przyczyną zdania “bez mięsa to ja się nie najem”. Gdybym dostawał dolara za każdym razem gdy to słyszałem kiedy pracowałem w wegańskich knajpach to gotowałbym już tylko dla przyjemności.
Zainspirował mnie znajomy chrześcijanin, udostepniając mój przepis z którego gotował postny obiad w piątek.
I pomyślałem, że ma sens. Wrzucać w piątki przepis na “postne danie”. Generalnie każde danie 100% roślinne jest 100% postne.
I moja taka pierwsza propozycja to postne tosty francuskie. Z resztkowymi dodatkami.
W dawnym bardzo surowym poście we wschodniej Europie wykluczone były prócz mięsa również jaja i nabiał. I tak, dozwolone ryby i... bobry. A dlaczego pod przepisem na postne tosty francuskie z propozycją dodatków.
Jest to też doskonałe danie resztkowe. Najczęściej marnowanym, zwłaszcza w gospodarstwach domowych, produktem spożywczym jest pieczywo. Tosty francuskie to doskonały sposób na czerstwiejące pieczywo z dodatkiem innych resztek.
Eintopf to danie znane w wielu kulturach, zwłaszcza pasterskich i rolniczych, wszędzie tam gdzie używano otwartego paleniska (albo ogniska) nad którym można było zawiesić jeden kociołek. Polskie “pieczonki/duszonki/prażonki” zwane też “kociołkiem” pochodzą z tego samego funkcjonalnego źródła. Tak samo jak klasyczne danie węgierskich pasterzy czyli “gulasz”.
Co dobrze jest mieć w spiżarce? No, zacznijmy od tego, ze spiżarka to dziś archaizm, słowo, które prawie wyszło z użycia. Tak jak i nikt, prawie dziś nie ma spiżarki, zwanej niekiedy “komorą”. Trochę tę funkcję przejęły w naszych czasach lodówki, trochę piwnice (jeśli ma się takową) a trochę nieograniczony dostępu do produktów przez cały rok i to, że nie ma ani potrzeby ani nawet możliwości (zwłaszcza jak się mieszka w mieście) robić przetworów i zapasów