Sałatka z fasoli

Epopei fasolowej ciąg dalszy. Tym razem fasola Kidney z puszki.
Trochę się czuję jak facet z tego starego dowcipu
-panie doktorze, wszyscy mówią, ze jestem nienormalny, bo bardzo lubię naleśniki
-W tym nie ma nic nienormalnego, tez bardzo lubię naleśniki
-to zapraszam do mnie, mam dwie szafy naleśników
No ja dwie szafy fasoli. I trzecią sojowiny

SKŁADNIKI:
1 puszka fasoli Kidney
1 biała część z jednego pora (100 g)
50 g suszonej porzeczki (patrz WARIANTY)
100 g kiszonego ogórka
100 g majonezu (najlepiej z tego przepisu)
50 g jogurtu(u mnie sojowego)
10-20 g ostrej musztardy

SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:
Białą część pora przekrawamy wzdłuż i kroimy na półplasterki.
Fasole odsączamy. Odsączoną aquafabę możemy wykorzystać do zrobienia majonezu.
Ogórka kroimy w średnią kostkę.
Mieszamy fasolę, pora, porzeczkę, ogórka z majonezem i jogurtem, doprawiamy musztardą i zostawiamy do “przegryzienia” przynajmniej na kilka godzin a najlepiej do następnego dnia.

WARIANTY:
Może być trudno kupić suszoną porzeczkę, łatwym do kupienia zamiennikiem do jest suszona żurawina. A można pokusić się o eksperymenty z innymi suszonymi owocami lub świeżym dojrzałym lub puszkowanym ananasem. Ciekawe może być też użycie słodkiego jabłka lub gruszki.

UWAGI:
Tutaj użyłem majonezu z jogurtem, przede wszystkim, zęby obniżyć kaloryczność dania (majonez to prawie sam olej czyli bomba kaloryczna), bez utraty smaku. Jeżeli użyjemy dobrego jogurtu to może on jeszcze poprawić smak. Więcej smaku, mniej nadwagi!
To danie generalnie opiera się na połączeniu smaku słodkiego (porzeczka) kwaśnego (ogórek kiszony) ostrego (por) i białka (fasola) z tłuszczem (majonez) i cukrem (porzeczka) co jest mocno comford foodowym połączeniem http://rudekitchen.pl/co-jest-comfort-food i ewolucyjnie też połączenie słodkiego z tłustym i białkiem to jedzenie jakie bardziej nam smakuje.

WARTOŚCI ODŻYWCZE:
100 g sałatki (na majonezie z mojego przepisu, http://rudekitchen.pl/banalnie-prosty-i-tani-majonez-domowy majonezy mocno się różnią kalorycznością) to około 135 kalorii, 4 g bialka i 6 g tluszczu, 12 g węglowodanów i prawie 7g błonnika.
Porcja na zdjęciu to 270 g. 360 kalorii, 11 g białka, 16,8 tłusczu, 33 g węglowodanów i 19 g błonnika.
Wartości odżywcze podane orientacyjnie, na podstawie danych w aplikacji Fitatu, w tej apliakcji można też znaleźć przepis

SERWIS:
Podajemy z pieczywem, najlepiej oczywiście dużymi grzankami/tostami. Dobrze komponują się smakowo do tego pomidory, można użyć pomidorków koktajlowych (no ja akurat nie miałem a do sklepu 6 km i wyprawa na trzy godziny), dodać czegoś ostrego. U mnie to marynowany imbir do sushi ale można też marynowane chalapeno albo świeże chili

To co jest wspaniałe w sałatkach to ich dowolność. Jeżeli mamy dobry majonez czy jakiś sos sałatkowy to do sałatki możemy dać prawie wszystko a istniejący przepis bez końca modyfikować. Jednym z najklasyczniejszych, chociaż dość nowym, dań w kuchni polskiej jest sałatka jarzynowa. Podstawowa wersja jest modyfikowana w nieskończoność, w kuchniach polskich rodzin. Począwszy od proporcji. Sałatka jarzynowa to doskonałe danie do wykorzystania “zmęczonych życiem” i domagających się zjedzenia warzyw. Modyfikowany jest skład, nieraz na zasadzie “została mi ugotowana fasola”, nie mam co z nią zrobić”. To do sałatki.
I to jest taka najprawdziwsza i najlepsza kuchnia “zero waste”, jak to teraz jest modne. Nie ma żadnego zero waste. To kolejna bzdura, moda kreowana przez chciwych cwaniaków by wyciągnąć od was kasę na produkty ze śmieci i bezwartościowe warsztaty i podręczniki. Bezwartościowe, bo niepotrzebne i niepraktyczne. Statusowa zabawa klasy średniej w chipsy z obierek i wyprawy do sklepu na drugim końcu miasta, bo tam nie używają plastiku. Która to wyprawa zużywa więcej zasobów (tym bardziej że z reguły fani takich modnych bzdur poruszają się SUV-ami) niż plastikowe opakowanie z kaszą czy tofu.
Oczywiście marnowanie żywności jest zbrodnią nie tylko przeciwko środowisku ale i naszemu człowieczeństwu, jak i cała hiperkonsumpcja i konsumpcja statusowa (SUVy) ale żeby to ograniczyć nie potrzebujemy kolejnych produktów do konsumowania (warsztaty, książki i specjalne produkty z oznaczeniami “zero waste”) a zacząć myśleć w kuchni, zastanawiać się. Czy potrzebuję tej dużej paczki z promocji? A może chodzi o to żeby mnie zrobić w chuja i sprzedać mi coś czego i tak nie zjem, wypierdolę do śmieci a potem kupię następne i znowu do śmieci? Chwili zastanowienia jak i do czego mogę użyć tych zmęczonych życiem warzyw, resztki śmietany, ziemniaków jakie zostały z obiadu (na to wrzucę niedługo zajebisty przepis na kule ziemniaczane).
I właśnie sałatki, także zupy to doskonałe sposoby na to. Także sięgnięcie do mądrości przodków. Czyli do tego co robiły nasze mamy czy babcie kilkadziesiąt lat temu jeszcze. Ale najważniejszą rzeczą jest bycie kreatywnym w kuchni. Bo nie zredukujecie ilości marnowanej żywności, jeśli będziecie gotować ściśle według przepisów. Nawet jeżeli będą to przepisy na takie dania jak szwedzka pitty-panna, na którą pierwotny przepis brzmiał-weź resztki, pokrój w kostkę dodaj cebuli i usmaż na patelni.
I nie mówię o “gotowaniu intuicyjnym” (już sama nazwa jest głupia), intuicja to mit. Intuicja jest efektem “przygotowanego umysłu” (prepared mind perspective), zinternalizowanej wiedzy i doświadczenia w kuchni, dzięki któremu możesz jakby na autopilocie tworzyć dania z pozornie przypadkowych składników, bo na poziomie nieświadomym trwa proces myślowy o tym, co z czym i jak połączyć.
Żeby tego się nauczyć, nie można ograniczać się do gotowania z przepisów. Trzeba je zmieniać i rozumieć, coraz lepiej dlaczego to z tym a tamto z czym innym, to obsmażymy a to będziemy pomału redukować. Sąd zresztą umieszczam w moich przepisach te wszystkie wywody o reakcjach Maillarda czy dlaczego dodajemy do deseru sok z cytryny.
Otwarty i uczący się umysł to najważniejsza rzecz w kuchni. Prócz oczywiście kompetencji. Ale te właśnie taki umysł pozwala nam nabywać. Uczcie się i bawcie się tym co robicie w kuchni. Szczególnie jeśli to gotowanie.
Podobał ci się ten przepis? Chcesz więcej podobnych? Wesprzyj mojego bloga

Share