Koniec Strajków w Deutsche Bahn

Znakomite informacje z Niemiec. Koniec strajków na Deutsche Bahn. Maszyniści wygrali. Będą mieć skrócony tydzień pracy, bez zmniejszenia zarobków, a nawet więcej. 26 marca został podpisany układ zbiorowy między związkiem zawodowym GDL reprezentującym pracowników kolei i zarządem Deutsche Bahn.
Pracownicy pokładowi kolei otrzymają premię z tytułu inflacji w wysokości 2850 euro, w dwóch miesięcznych ratach. Wynagrodzenia zostaną podniesione o 420 euro miesięcznie w dwóch etapach, w ciągu roku. Czas pracy ma być skracany stopniowo do 35 godzin tygodniowo do 2030 roku. Ma zostać wprowadzona zasada, że po pięciu zmianach/dniach pracy każdemu pracownikowi przysługuje 48 godzin odpoczynku. Zwiększona ma być też składka odprowadzana przez koleje na fundusz emerytalny.

Trwający od roku konflikt związku zawodowego z zarządem kolei, przez ostatnie miesiące dał się mocno we znaki Niemcom, którzy masowo i powszechnie nie mogli dojechać do szkoły i pracy. Dodatkowo od lata 2022, kiedy bilet za 9 euro na cały kraj spowodował dramatyczne przeciążenie i zapaść kolei, z której kilka miesięcy się podnosiła. I po prawdzie nie podniosła się do dziś. Co nie tylko denerwuje Niemców mających problemy z dojazdem do pracy i szkoły, ale obraża niemiecką tożsamość, której niemiecka solidność, i sprawne (w nie całkiem odległych czasach- aż za bardzo) państwo i jego instytucje sunące niczym czołg na Polskę w 39, jest ważną częścią.

Paradoksem jest, że najmniejszą winę za ten stan rzeczy ponoszą pracownicy, ale i sama kolej. Zarówno Deutsche Bahn, jak i związki komunikacji publicznej różnych krajów związkowych alarmowały i przed wprowadzeniem 9 euro ticket oraz obecnego Deutchlandticked (49 euro za cały kraj, za całą komunikację publiczną w kraju), że spowoduje to problemy, przeciążenia taboru, infrastruktury i pracowników, i że potrzebne są ogromne, miliardowe inwestycje w kolei i całą komunikację publiczną.

Gwoli jasności. Mając porównanie mojego rejonu Niemiec z Polską, to komunikacja publiczna w Niemczech jest niedoścignionym wzorem. O ile na takie zadupia jak do mnie, pod lasem, półtora kilometra za wsią to trudno dojechać, ale jest kilka razy dziennie autobus do najbliższego miasteczka. Ale już z miasta połączenia kolejowe do najbliższych dużych miast są co godzinę cały dzień
Ale wyraźne pogorszenie jakości usług trwające od lata 2022 roku już na wstępie nie nastawiało Niemców pozytywnie do żądań pracowników kolei.
A ogłaszane w ostatnim czasie z dnia na dzień strajki jeszcze to nastawienie pogarszały.
Jest to zupełnie inaczej niż w przypadku rolników, których akcje protestacyjne, również uciążliwe i polegające na blokowaniu dróg popierała większość Niemców.
Nawet lewicowy Freitag na pierwszej stronie ostatnio zaprezentował karykaturę Clausa Weselskyego, przywódcy związku zawodowego, jadącego okrakiem na pociągu z przypinką „kocham strajk”. A jednak mimo błędów to Weselsky miał i rację i strajk był wielkim sukcesem.

Nie sposób nie zauważyć, że związek zawodowy popełnił poważny błąd, jakim był brak jakiejkolwiek akcji informacyjnej, skierowanej do pasażerów. A to bardzo ważny strajk i bardzo ważny sukces pracowniczy.
Kolejny rok kryzysu, inflacji, gospodarka niemiecka jest na granicy recesji, płace już od czasu pandemii nie nadążają za wzrostem cen. Żądania pracowników są reaktywne, domagają się zrekompensowania skutków inflacja, internalizując propagandę o konieczności oszczędzania, dziwnym trafem jak zwykle na pracownikach i biednej części społeczeństwa.
Równocześnie trwa cały czas pozbawianie pracowników praw i osiągnięć poprzez proces ciągłej uberyzacji i prekaryzacji pracy.

Pisałem o strajku pracowników platformowych, którym firmy obcinają stawki, którzy nie mają żadnej gwarancji zatrudnienia ani nawet godzin pracy, ani stawki minimalnej. ani nawet toalety w pracy
Pracownicy kolei niemieckich nie mają takich problemów. Mają umowy o pracę, z całą paletą świadczeń zdrowotnych, socjalnych i emerytalnych, płatnym urlopem
Można na takich pracowników spojrzeć jak na nową „arystokrację robotniczą”, tę część klasy pracującej, która z płacowych i poza płacowych powodów znajduje się w znacząco lepszej sytuacji od ogółu robotników/pracowników/proletariuszy.
Gwoli ścisłości. Nie są i nigdy nie byli arystokracją robotniczą” menadżerowie, kierownicy, klasa nazwana przez Jacques Bidet i Gérard Duménil „kadrami”, która według nich stała się zarówno w socjalizmie sowieckim, jak i systemie kapitalistycznym w okresie po II wojnie światowej klasą, jeśli nie panująca, to dominująca. O tej klasie pisał Marks “Już od czasów starożytnych istniała pewna klasa nadzorców, którzy kierowali pracą robotników, nie biorąc w niej udziału. Byli to albo niewolnicy, albo wyzwoleńcy, albo członkowie wyższej kasty."
W tym ujęciu można uznać neoliberalizm za wyraz dążenia kadr do koncentracji władzy i kapitału.
Podczas gdy historyczną rolą arystokracji robotniczej jest stawanie na czele walk pracowniczych. I dokładnie to, nawet jeśli nie całkiem świadomie, zrobili związkowcy z kolei niemieckich.
Co ciekawe związek GDL wywodzi się z organizacji reprezentującej starą arystokrację robotniczą, był bowiem w swoich początkach stowarzyszeniem, a potem związkiem zawodowym zrzeszającym wyłącznie maszynistów.
Tak jak sytuacje kryzysu, przemian społecznych i politycznych są wykorzystywane zgodnie z „doktryną szoku” do ograniczania praw pracowniczych, uberyzacji pracy i utowarowienia kolejnych aspektów życia, „dokręcania śruby” pracownikom, tak tu „śrubę dokręcili” niemieccy związkowcy.
Żądania niemieckich kolejarzy są powiedzeniem. Nie będziemy płacić. Za kryzys. Niech zapłacą najbogatsi, nie odstępujemy ani kroku w walce o pracowników”.

I jeszcze kwestia, która może się wydawać drobna. Chodzi o prawo do odpoczynku. W miejscach, gdzie pracuje się w czy to w systemie ciągłym (kolej, ochrona zdrowia, energetyka, straż pożarna) czy 7 dni w tygodniu (jak gastronomia i rozrywka, handel w niektórych krajach) częsta jest praktyka pracy po kilkanaście dni z rzędu czy pracy po kilka dni z jednym tylko dniem wolnym. Co w przypadku wielu zawodów nie wystarcza na odpoczynek i regeneracje. i co jest prywatyzacją zysku z przeciążenia pracowników i uspołecznieniem kosztów jakimi są np. wypadki i choroby powodowane przepracowaniem i przemęczeniem. Jeżeli ja pomylę sól z cukrem (zdarzyło mi się raz) to nic strasznego się nie stanie, ale jak pomyli się maszynista, albo pielęgniarka?

I można to tez argumentować, co jest częstsze, że krótszy czas pracy to lepsza wydajność i zysk dla kapitału. Ale to, co jest tu istotne, co jest sednem, tej i innych walk pracowniczych to kwestia wartości dodatkowej, wytwarzanej przez pracę. A dokładnie jak ta wartość dodana jest dzielona między pracę a kapitał.

I dlatego też tak istotny jest fakt połączenia w jednym porozumieniu obniżki czasu pracy i podwyżki płac, zdecydowanie przesuwający większą niż wcześniej część wartości dodanej do pracowników

Podobał ci się ten artykuł? Chcesz więcej podobnych? Wesprzyj mojego bloga

Moje media społecznościowe

Share