Wódeczka na telefon

Hiszpańska firma Glovo, zajmująca się dostarczaniem jedzenia na zamówienie, już w dziesięciu miastach w Polsce dostarcza również alkohol. Wystarczy kliknąć na stronie z dostawą alkoholi, że ma się 18 lat i można zamawiać wódkę czystą, kolorową, wina, piwa, pełny asortyment.
W Polsce jest ponad 120 tysięcy punktów sprzedaży alkoholu, dochodzi teraz do tego kolejnych kilka tysięcy kurierów Glovo (w 2021 to było 5000 w 86 miastach), zapewne niedługo z podobną ofertą dołączą UberEats i Pyszne.pl.
Firmy delivery odnotowały ogromny wzrost obrotów w pandemii i teraz zapewne udziałowcy i zarządy zechcą utrzymać ten poziom sprzedaży i zysku, co nie jest łatwe gdy z jednej strony coraz więcej Polaków oszczędza i ogranicza “jedzenie na mieście” a z drugiej klienci wrócili do lokali. Sprzedaż alkoholu wydaje się tu całkiem rozsądnym i sensownym rozwiązaniem pokazującym nam też czym jest eksternalizacja kosztów.

Bo oczywiście dla firmy rozszerzenie asortymentu jest całkiem sensownym rozwiązaniem i krokiem w rozwoju, ale wiemy z wielu badań jak duże znaczenie ma dostępność alkoholu dla poziomu spożycia i alkoholizmu. Konsumpcja alkoholu w Polsce to obecnie około 10L 100% alkoholu na osobę czyli 25l litrów wódki a trzeba jeszcze uwzględnić dzieci i osoby niepijące. Myślę że tę ilość można śmiało podwoić. Wychodzi 50 L czyli 100 butelek wódki czystej. Czyli statystycznie wychodzi 2 flaszki tygodniowo. Według WHO picie ryzykowne zaczyna się powyżej 200 ml czystego alkoholu tygodniowo u mężczyzn i 200 u kobiet. Czyli statystycznie, pijący Polak wypija dwa razy więcej!
Eksternalizacja kosztów to przeniesieniu części kosztów wynikających z działalności firmy na podmioty trzecie bez odpowiedniej rekompensaty. Skutek działalności firmy, którego konsekwencje ponosi szersze grono odbiorców niezależnie od swojej woli.
W obecnym systemie gospodarczym wszelkie ekologiczne i społeczne koszty są eksternalizowane. Zyski właścicieli, akcjonariuszy to straty nas wszystkich. Alkohol to nie jest to niestety odosobniony przykład, wszyscy ponosimy np. koszty smogu i ogólnie zanieczyszczenia środowiska, będące skutkiem zysków firm małych i dużych. Podobnie jak koszty leczenia skutków junk foodu. Często te koszty zewnętrzne są skutkiem zużywania czy niszczenia “dóbr wspólnych” takich jak czyste środowisko czy (w przypadku alkoholu to przede wszystkim) zdrowie publiczne.
Ale to nie tylko kwestia pieniędzy, bo nawet byłoby stosunkowo łatwo (technicznie czy formalno-prawnie, zdaję sobie sprawę że politycznie nie jest to za bardzo możliwe) obłożyć różne działalności odpowiednio wyliczonym podatkiem równoważącym straty spowodowane np. alkoholizmem.
Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wyceniła koszty społeczno-ekonomiczne wynikające z nadużycia alkoholu przez Polaków aż na 30,9 mln zł rocznie. To ponad 2,5-krotnie więcej niż wynoszą wpływy z akcyzy na alkohol (11,8 mld zł w 2018 r.).
Ale... po pierwsze, nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze. Ile kosztuje bicie dziecka przez pijanego ojca? Ile kosztuje rozbita z powodu alkoholu rodzina? Ile kosztują mniejsze życiowe szanse dzieci z takich rodzin? Ile kosztuje życie pieszego przejechanego przez pijanego kierowcę? Ile kosztuje rozpacz jego bliskich?
A ile kosztuje życie kogoś kto nie może doczekać się na miejsce w szpitalu bo służba zdrowia jest obciążona skutkami alkoholizmu, takimi jak choroby wątroby, nowotwory, zapalenie trzustki, choroby żołądka, etc..
I to jest druga kwestia-zasoby i dobra wspólne nie są nieskończone. Miejsca w szpitalach, woda pitna, czyste powietrze nie są nieskończone. Pieniądz w wielu przypadkach może pomóc ale ich nie zastąpi ani w cudowny sposób nie rozmnoży.
Pojedyncze regulacje i podatki o ile mogą pomóc np. przez ograniczenie dostępu do alkoholu czy kary za zanieczyszczenie środowiska, to jednak nie rozwiążą problemu niszczenia dóbr wspólnych, ani w przypadku alkoholu ani żadnym innym. „Ruina jest przeznaczeniem, w kierunku którego pędzą wszyscy ludzie, każdy w pogoni za swym własnym najlepszym interesem, w społeczeństwie, które wierzy w wolność korzystania ze wspólnych zasobów. Wolność korzystania ze wspólnych zasobów przynosi ruinę wszystkim” opisał ten problem profesor ekologii Garrett Hardin w 1968 roku. Jego słowa spełniają się na naszych oczach w katastrofie ekologicznej (zmiany klimatu to część tragedii jaką jest wyczerpywanie zasobów planety), spowodowanej apoteozą indywidualnego egoizmu i chciwości, niczym z monologu Gordona Gekko.
Wspólne pastwiska, nie jako metafora ekonomiczna. a realne dobro wspólne trwały przez stulecia, wspólnie zarządzane i chronione przez lokalne wspólnoty. Nie znaczy to, ze mamy, jak sugerują niektórzy krytyków obecnego systemu społecznego, wrócić do wspólnot plemiennych. Choćby dlatego, że problemy związane z niszczeniem zasobów dóbr wspólnych nie są już lokalne a globalne. Można powiedzieć, ze zniszczenie dóbr wspólnych to największe osiągnięcie globalizacji.
Ekonomistka Elinor Ostrom (za co otrzymała Nagrodę Nobla), jak wspólne dobra mogą być wykorzystywane i chronione jednocześnie, przez zarządzanie od dołu, przez korzystające z nich wspólnoty. Tragedią naszych czasów jest neoliberalne zatomizowanie społeczzeństwa w zbiorowość konkurujących na każdym polu jednostek. “Moja chata z kraja” i nic mnie nie obchodzi dobro innych, ciągnę do siebie niczym postaw sukna. I takie profesje jak handel alkoholem, zamiast symbolem moralnego dna i upadku (jak było w Azji ale i nierzadko w Europie) są powodem do dumy z osiąganych sukcesów biznesowych.
Glovo a nia i inny firmy delivery, będzie zapewne z dumą pokazywać swoje sukcesy i wyniki sprzedaży. Nie będzie pokazywać rozbitych rodzin ani życiorysów złamanych przez alkohol. To “dopuszczalne straty” i indywidualne problemy, ludzie zadeptani w imię rozwoju, wzrostu PKB i zysku.





Postaw mi kawę na buycoffee.to

Kategoria:

Share