Wegetarianizm i inne sekty

Miałem dziś jechać na targ lokalnych rolników (taki trochę z okazji plonów) do Soltau ale jest Tippischenorddeutcheswetter czyli co chwila pada i dość zimno. Więc wycieczka która zaczyna się i kończy 3 i płł kilometrowym spacerem na przystanek, raczej odpada. Szkoda, bo to piękne i ciekawe miasto, chętnie bym odwiedził i parę rzeczy wam pokazał.
Ale póki co dowiedziałem się, że przypada dzisiaj Światowy Dzień Wegetarianizmu i skoro nie jadę to postaram się skrobnąć jakiś taki bardziej ogólny tekst z tej okazji

1. Wegetarianizm, weganizm, fleksitarianizm
Jedzenia, gotowanie, diety.... to wszystko stało się modne. Fit sprzedaje tak samo dobrze jak sex (poniekąd stał się synonimem, bo nie jesteś sexy jak nie jesteś fit), nie ma jeszcze tylko prezerwatyw fit. No ale jaki facet chciałby mieć kutanga-fit?
Wegetarianizm to dieta redukcyjna, w której wyklucza się ryby, mięso, owoce morza. Generalnie, upraszczając, wegetarianin nie je niczego co wymaga zabijania. Dlatego też wkluczone są żelatyna (uzyskiwana z kości zwierzęcych) i sery podpuszczkowe (podpuszczkę uzyskuje się z krowich żołądków). Część wegetarian nie je również jajek.
2.  Weganie nie jedzą żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego. To tak znowu w dużym uproszczeniu. Weganie potrafią się wplątywać w takie zawiłości dietetyczno-etyczne, że przypomina to scholastyczne rozważania o locie chimery. Ale faktycznie, można się mocno zaskoczyć do ilu produktów jest dodawane np. mleko w proszku czy tłuszcz zwierzęcy, czy zwierzęcym pochodzeniem koszeliny barwiącej Red Bulla.
3. Flexitarianizm. To taki “niedorobiony wegetarianizm”. Dieta w której mięso je się tak, jak większość ludzi w historii je jadła, okazjonalnie. Raz na kilka dni albo nawet rzadziej. To całkiem dobre rozwiązanie dla tych, którzy nie chcą słuchać marudzącej babci czy mamy na niedzielnym obiedzie, czy na wyjedzie wybierać między frytkami a bułką na obiad bo nie ma żadnej opcje vege. Dieta fleksitariańska wpisuje się też znakomicie we współczesną wiedzę dietetyczną, w takie diety jak MIND, DASH czy śródziemnomorska.
4.  I jeszcze słowo o nieco hmm.. dziwacznych dietach, często łączonych (niekoniecznie słusznie) z wegetarianizmem czy weganizmem.
I tu mamy takie cudo jak witarianizm czyli dieta surowa. Najkrócej-patologicznie restrykcyjna dieta niedoborowa, ultra trudna do zbilansowania. Jeszcze bardziej radykalny jest frutarianizm (którego wyznawcą był ponoć Steve Jobs), czyli witarianizmu nie tylko oparty całkowicie na produktach roślinnych ale też tylko takich które można zjeść bez uśmiercenia rośliny czyli np. wszelkie wykopywanie np. marchewki odpada. Czyli w praktyce to głownie owoce, orzechy. Ta sekta dietetyczna łączy się nierzadko z urojeniami ezoterycznymi i charakteryzuje się bredzeniem o szczególnie wysokiej wibracji czy energii owoców. No a to już nas prowadzi w sferę czystego obłędu czyli do bretarianizmu. Czyli odżywianie energią, światłem i wibracją. Nie mylić z wibratorem.
Żebyśmy mieli jasność. Z tzw. duchowością mam do czynienia od 30 lat (z górą) i wiem, że jest możliwe o wiele więcej niż chciałby to widzieć mechanistyczny ogląd świata. Będąc buddystą wiem i wierzę, że cała “rzeczywistość” to moja własna wizja karmiczna, bardziej jak fatamorgana, obraz na wodzie i dźwięk w powietrzu niż zamek wykuty w skale.  I żywoty wielkich joginów pokazują nam jak przekraczać granice tego, co dla dualistycznego umysłu niemożliwe. Ale takich joginów jest niewielu a coraz więcej (bo sprzyjają im media społecznościowe) chłamu, śmiecia i chorób psychicznych sprzedawanych jako duchowość i wyjście z matrixa.
5. Osobnym działem byłyby to rozmaite kulty czy sekty żywieniowe takie jak keto czy freeganizm.  Ale ich tematyka wykracza zdecydowanie poza zakres wege diet, więc może innym zrazem. Bo też perełki zjebania są zaiste cudne w tych sektach.

 

Podoba Ci się ten przepis? Chciałbyś więcej tego typu materiałów? Wesprzyj to co robię i ciesz się bonusami dla patronów bloga

 

 

Kategoria:

Share