Postne tosty na piątek

Zainspirował mnie znajomy chrześcijanin, udostepniając mój przepis z którego gotował postny obiad w piątek.
I pomyślałem, że ma sens. Wrzucać w piątki przepis na “postne danie”. Generalnie każde danie 100% roślinne jest 100% postne.
I moja taka pierwsza propozycja to postne tosty francuskie. Z resztkowymi dodatkami.

W dawnym bardzo surowym poście we wschodniej Europie wykluczone były prócz mięsa również jaja i nabiał. I tak, dozwolone ryby i... bobry. A dlaczego pod przepisem na postne tosty francuskie z propozycją dodatków.
Jest to też doskonałe danie resztkowe. Najczęściej marnowanym, zwłaszcza w gospodarstwach domowych, produktem spożywczym jest pieczywo. Tosty francuskie to doskonały sposób na czerstwiejące pieczywo z dodatkiem innych resztek.

SKŁADNIKI:
Bulion (opcjonalnie)/woda 150 ml+30 ml
mąka cieciorkowa 100 g
czarna sól 1/2-1 łyżeczki
zmielone siemię lniane 1 łyżka (10 g) (opcjonalnie)
łuskane ziarno konopi 30 g (opcjonalnie)
olej rzepakowy 3 łyżki (30 g)

SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:
Siemię lniane zalewamy 3 łyżkami wody, dokładnie mieszamy i odstawiamy na około 5 minut do wystygnięcia.
Do bulionu (patrz warianty) dodajemy stopniowo mąkę mieszając, najlepiej rózgą.
Mieszamy tak aby osiagnąć gładkie ciasto o konsystencji zbliżonej, ewentuaknie rzadszej do jajka. Dodajemy len, dokładnie mieszamy, na gładko. Dodajemy konopie i mieszamy.
Kromki chleba maczamy w cieście z dwóch stron i smażymy prawa-lewa na petlni z mocno rozgrzanym tłuszczem

WARIANTY:
Zamiast bulionu możecie użyć wody lub mleka roślinnego, najlepiej sojowego. Możecie też oddać płatków drożdżowych czy jakieś przypraw

UWAGI:
Użyłem w całym daniu tego głownie, co zostało po ostatnim wydarzeniu. Dlatego też np. użyłem bulionu, którego zostało mi około 1,5 l.
Dodatek konopi nie jest konieczny ale dodaje białek i nienasyconych kwasów tłuszczowych.
Ważne jest by tłuszcz na patelni był naprawdę mocno rozgrzany. Dzięki temu tosty wchłoną mniej tłuszczu.
U mnie było to na sześc tostów z chleba foremkowego

SERWIS:
Tak jak pisałem wyżej jest to świetne danie resztkowe. I użyłem w nim głownie resztek które pozostały po ostatnim wydarzeniu.
Cebula, czerwona fasola, pomidor i papryka na patelni. Doprawione kremem balsamicznym, sosem sojowy i/lub sosem Worcestershire.
Zredukowane i skarmelizowane.
Sos z majonezu własnej produkcji z aquafabylink(najlepszy, ale może być kupny), jogurtu (u mnie własnej produkcji jogurt słonecznikowo-jaglany) i przywiędłego ogórka.
Resztka kiełków.
Będą pasować rozmaite świeże, kiszone.
Resztka pesto z pietruszki i rzodkiewki z pestkami dyni i ziarnem konopii.

Zasady dawnego postu chrześcijańskiego wynikały z zasad dietetyki humoralnej Hipokratesa. Celem diety postnej było powściągnięcie, wystudzenie rozpalonych żądz cielesnych a mięsa i produkty zwierzęce miały według Hipokratesa dzialanie pobudzające.
Ale nie ryby i inne stworzenia wodne. Bo te wszystkie miały naturę ochładzającą. Studzącą żądze cielesne co pozwalało się skupić na Bogu.
Kusi o dyskusję czy taka formuła postu ma sens w obecnym czasie i czy, jak wiele innych nauk Kościoła, pora to zrewidować. Ale nie mnie tu się wymądrzać.
Osobiście uwielbiam tradycje postną, bo daje mi wiele inspiracji kulinarnych. I to z kuchni, która mnie najbardziej interesuje czyli kuchni klasy ludowej.
Kuchnia postna to trochę nie tylko tradycja religijna ale też cuccina povera, taka była kuchnia biedoty, chłopstwa czyli przytłaczającej części społeczeństwa. Kuchnia i dieta mają charakter klasowy. Jak wszystko
I jeszcze, nie ma obowiązku wiedzieć, wiec napiszę.
Nigdy ta tradycja chrześcijańska nie była mi bliska. Ani żadna inna. Poza Bożym Narodzeniem, a właściwie samą Kolacją Wigilijną. Ale też, nie przeżywaną religijnie. Moja postawa religijna zmieniała się od ateizmu przez rozmaite, niekiedy dziwne sekty, do buddyzmu.
Z racji i wychowania, i wyznania i miejsca zamieszkania patrzę na tradycje chrześcijańskie i tradycyjny polski rok rytualny, trochę z zewnątrz. Nawiasem mówiąc, moja terapeutka uświadomiła mi, że żyjąc tu w ośrodku buddyjskim, wybrałem jeszcze jedną formę bycia poza społeczeństwem, bycia wyrzutkiem.
I chrześcijaństwo w ogólności, ani w szczególności katolicyzm nie był nigdy częścią mojej duchowej ścieżki.
No może poza “Obłokiem niewiedzy” Anonima z Azji. W wielu zresztą innych dziełach czy postaciach chrześcijaństwa znajdowałem wiele cennych inspiracji. Duchowych i kulinarnych.
Nie żeby była jakaś specjalna różnica między tymi dwoma dziedzinami
Entre los pucheros anda el Señor, Pan przechadza się wśród garnków, dosłownie tłumacząc, po polsku to zdanie funkcjonuje w kilku wersjach. To słowa Św. Teresy z Avili, wielkiej mistyczki i świętej Kościoła Katolickiego.
Trafiłem na to powiedzenie przeglądając Twittera i tak wydaje mi się pasuje ono do Adwentu, kiedy mnóstwo osób spędza czas w kuchni, szykując świąteczne potrawy.
Łatwo zapomnieć, przy kuchennym zapierdolu, po co to. Wiem z doświadczenia. Najtrudniej pozostać w stanie łaski gdy trzeba pozmywać naczynia. No kto lubi zmywanie naczyń?
Ken Wilber. Ken Wilber podczas zmywania naczyń układał w głowie swoje koncepcje i książki. On jest trochę tak na drugim duchowym biegunie do Św. Teresy z Avili. Ale jego Śmiertelni Nieśmiertelni to też niezwykłe świadectwo ludzkiego ducha.
I to właśnie Wilbur pokazał duchowe doświadczenie trochę tak jak przepis kulinarny. Pisali i piszą takie instrukcje medytacyjne od tysiącleci Nauczyciele buddyjscy.
Te instrukcje są niekiedy bardzo precyzyjnie opisane i rozpisane na minuty, ilość oddechów, powtórzeń mantry ale też zarysowane wyłącznie ogólnikowo jak :” utrzymuj obecność niezachwiana podczas krojenia cebuli (no dobra, o tej cebuli to ode mnie), cokolwiek robisz”, nawet jak dotkniesz łokciem drzwiczek pieca konwekcyjno-parowego rozgrzanych do 250 C.To co się wtedy krzyczy to nie jest ALLEJUJA!!! ani OMMmmmmm......

I tak spontanicznie ten pomysł wypadł w Adwencie czyli okresie gdzie post też nabiera szczególnego znaczenia (na ile jestem coś w stanie z chrześcijańskiej duchowości zrozumieć) to moje doświadczenie, bardziej kulinarne i zawodowe niż duchowe jest takie, że szczególne znaczenia ma nasza intencja.
Po co gotuję? Po co jem? Czy to co gotuję służy innym czy im zaszkodzi?
Dzisiaj owo posłuży i zaszkodzi nabiera też radykalnie innego i szerszego niż kiedyś znaczenia. Mieszkam 300 metrów od rezerwatu, koło 1 kilometra od drugiego, często tu chodzę po lasach i widzę z roku na rok, jak coraz mnie jest wody, jak coraz więcej systemów nawadniania na polach.
I tak myślę, ze skoro Pan przechadza się wśród garnków to błogosławi on wszystkiemu co jest w kuchni i spiżarce, i każdy kawałek chleba jest relikwią...i jednocześnie jest Żywym Buddą i tak sądzę warto celebrować post w kuchni.

Podobał ci się ten artykuł? Chcesz więcej podobnych? Wesprzyj mojego bloga

Moje media społecznościowe

Share