Te diety to o kant dupy roztrzaść, o kant dupy

 

Na zdjęciu mój dzień pracy czyli jeśli chodzi o diety to nie ma jak solidny zapierdol, taki że nawet zjeść nie masz za bardzo czasu..
Poważnie to oczywiście nikomu nie polecam deficytów kalorycznych na poziomie półtora tysiąca a nawet więcej, kalorii jak było u mnie przez weekend, ale to też pokazuje nam dlaczego tak powszechne są nadwaga i otyłość… praca na siedząco, przy komputerze, potem na siedząco w samochodzie, na kanapie z chipsami i Colą, w domu.

Idąc jeszcze dalej. Całe to odchudzanie i diety to o kant dupy roztrzaść, jeżeli nie zmieniamy, nie tylko naszych nawyków żywieniowych ale stylu życia. Nie da się być zdrowym spędzając czas na kanapie, w samochodzie i przy biurku, nawet jeżeli się dobrze odżywiać.
Nie znoszę, mody na bieganie czy podobne aktywności, które są zabawami klasy próżniaczej (nawiasem mówiąc tak samo jak 90% duchowości, szczególnie polegającej na jeżdżeniu do egzotycznych krajów) i dlatego że służą do nakręcania konsumpcji statusowej, a z drugiej strony są narzędziem klasy ideologicznej do zawstydzania i dyscyplinowanie osób takich jak ja, pracujących w Polsce po 50, 60 godzin w tygodniu, ciężko fizycznie jak widać na załączonym obrazku, i dla których jogging po 10 godzinach na nogach to nie jest recepta na odpoczynek.
Natomiast… stan zdrowia w 50% zależy od stylu życia. To jest konsensus naukowy. Więc tez jak najbardziej jesteśmy odpowiedzialni za stan naszego zdrowia, w bardzo dużym stopniu.
Natomiast… nie dla każdego jest to tak samo dostępne. A ta dostępność jest uwarunkowana klasowo. Nie zależnie jaki model społeczeństwa klasowego sięgniemy. Bardziej ma na to czas, pieniądze, siłę, świadomość sales manager a bardziej nie ma kierowca śmieciarki czy kurier Inpostu.
Natomiast... to że najbardziej dostępne, osobom o małych zasobach (czasu, pieniędzy, kontaktów społecznych), sposoby spędzania wolnego czasu i zapewniania sobie dobrostanu to te najbardziej zabójczym. Tytoń, junk food, alkohol... do tego jeszcze osobami o małych zasobach są najczęściej essential warkers. Gdyby jutro zniknęli wszyscy managerowie sprzedaży mielibyśmy to w pompie. Bo nic by się nie stało a może nawet byłoby lepiej, bo nie dzwoniła by do ciebie 10 razy dziennie fotowoltaika.
Ale jakby jutro zniknęli wszyscy śmieciarze... w tych temperaturach odczujesz to, ja myślę po jednym dniu, bardzo boleśnie. Wybitny socjolog David Graeber świętej pamięci, stworzył pojęcie w Polsce, tłumaczone jako antypraca lub praca bezsensu, a naprawdę o wiele dosadniej “gówno praca” (bullshit jobs).
Jest bardzo coś nie tak ze społeczeństwem które gównoprace wynagradza prestiżem i pieniędzmi o wiele lepiej niż essential walkers, bez których nie byłoby w stanie funkcjonować.
Nie da się rozwiązać problemu otyłości i innych chorób wynikających ze stylu życia, bez rozwiązania tej fundamentalnej niesprawiedliwości późnego kapitalizmu.
Powstała niedawno nowa gałąź medycyny-medycyna stylu żucia powinna dać nam tabletkę na kapitalizm Inaczej to o kant dupy roztrzaść

 

 

 

Kategoria:

Share