Losar, Walentynki, Wielki Post. Trzy święta, cztery tradycje

W tym roku zbiegły się trzy różne uroczyste dni, trzech różnych tradycji czy porządków świętowania. Tradycji na których styku żyję.

Od weekendu dla 30 osób na początku lutego nie miałem czasu porządnie odpocząć więc czas wolny spędzam głównie w łóżku w półśnie, żeby się regenerować. Zasada jest niby prosta. Po pracy fizycznej regeneracją jest umysłowa i vice versa. Praca kucharza, chefa to praca ciężka zarówno fizycznie, jak i psychicznie. To praca w pospiechu pod silną presją, z koniecznością podejmowania decyzji w ułamku minuty. Takich decyzji jakich nie myślałeś, że będziesz musiał podejmował (no musiałem, mój wewnętrzny stand-uper mnie zmusił). Ostatnie lata to w mojej branży dramatyczny wzrost kosztów i ubożenia klientów. A to oznacza konieczność przekalkulowania całego menu, przeliczenie jak bardzo można obniżyć koszty bez obniżania jakości
Na przykład kalkulacja cen. Przy tak ogromnym wzroście cen energii i produktów trzeba na nowo kalkulować jadłospis, szukać kompromisu między kosztami a jakością.

Wiele jest prac gdzie, wbrew pozorom, oprócz wysiłku fizycznego, jest też presja psychiczna, stress, potrzebny jest wysoki poziom kompetencji zawodowych.
Często są to pracownicy określani mianem essential workers, co dziwnym trafem pokrywa się z zakresem funkcjonowania szkodliwego mitu Unskillet Labor i working poor, pracujących biednych.

Pracującym biednym nie jest prezes kolejnego 456 internetowego startupu do mierzenia dupy Maryni, ale kierowca autobusu miejskiego czy śmieciarki.
Jak zniknie prezes startupu, nawet tego nie zauważymy. Jak znikną kierowcy autobusów i śmieciarek bardzo boleśnie to odczujemy. Jakie ryzyko tak naprawdę ponosi prezes startupu?
Że coś źle kliknie w excellu?
Kierowca autobusu odpowiada za życie kilkudziesięciu osób. Mglisty, dżdżysty poranek, tłum ludzi dojeżdżających do pracy… poślizg… to jest praca pod presją i obciążająca psychicznie…
Z młodości pamiętam jak kładliśmy kable światłowodowe. W mojej ekipie tylko wyjebaliśmy korki w jednym bloku a kumpla pierdolnął i odrzucił prąd, jak wjechał wiertarka w kable. W drugiej grupie wyjebali rurę z gazem… jakby ktoś akurat palił szluga… to jest stres i odpowiedzialność w pracy. A nie "kampania marketingowa" nowego kompletnie niepotrzebnego gówna, kolejnego jedzenia które zapcha ci żyły i zabije wątrobę…

Bez takich osób nie byłoby żadnej porządnej imprezy ani wydarzenia, niezależnie od kultury, tradycji i okazji. Losar, czyli Nowy Rok Tybetański, wielkie święto w tradycji Buddyzmu Wadżrajany dla mnie był dniem dodatkowej pracy. Wczorajsze Walentynki były dniem wytężonej pracy dla mnóstwa ludzi z sektorów usług, hospitality, sprzątaczy w kinach.

Już prawie pięć lat mieszkam i pracuję w specjalnym, niezwykłym miejscu, ale wiem, pamiętam jak traktuje się takich pracowników.
Od lat miałem/mam ubaw z tego, ze księżycowy, tybetański, buddyjski Nowy Rok przypada w okolicach początku Wielkiego Postu. W tym roku przypada to jeszcze w okolicy Walentynek w które z kolei przypadał pierwszy dzień Wielkiego Postu.

A Wielki Post w dawnych czasach to był dla wielu kucharzy czas szczególnie ciężkiej pracy, kiedy w ramach zasad postu musieli przygotować wystawną i smaczną ucztę.
Okazji do świętowania jest w roku wiele. I bardzo dobrze. Im mniej pracujemy a więcej świętujemy jesteśmy szczęśliwsi i zdrowsi. Wiem co piszę, jestem pracoholikiem.

Losar, Walentynki i Wielki Post. Tradycja tybetańska i buddyjska, tradycja dziś przede wszystkim romantyczna i komercyjna, i tradycja przede wszystkim katolicka spotykająsié w ciężkiej pracy Morloków.

Tych wszystkich pracowników, niezbędnych pracowników pozostających poza sceną. Ustawiajacych krzesełka i podium, myjących szyby. Lubię opowiadać o tym jak do Warszawy przyleciał Donald Trump i przy trasie z lotniska zdemontowano… kosze na śmiecie. Akurat mieszkałem przy tej trasie. To była dodatkowa praca dla ekipy dbającej o czystość przystanków. Dla zakładów komunikacji miejskiej których pracownicy musieli zmienić trasy autobusów i rozwieszać informacje na przystankach. Dla chefów przygotowujących przysmaki na bankietowy stół, dla kelnerów dbających by stół był pełen…

Ta praca jest ciężka również poprzez swój destrukcyjny charakter dla relacji. Rodzinnych, romantycznych, towarzyskich. Bo tych którzy świętowali Walentynki w kinie czy knajpce ktoś musiał obsługiwać. On nie świętował. Doskonały przykład tego co Marks nazwał utowarowieniem i alienacją pracy. I stosunków klasowych miedzy pracownikami a przełożonymi i klientami.

Poszukując i sprawdzając informacje do amerykańskiej wersji przepisu na śledzia po kaszubsku, oczywiście roślinnego, zabłądziłem na stronę… zaskoczę was, nie porno…
z listą pasażerów jacy wypłynęli w roku 1857 z Hamburga do Adelajdy w Australii. Nawet były wyszczególnione zawody osadników.
Nie było wśród nich menadżerów sprzedaży ani ki akantów. Byli cieśle, rolnicy. Ludzie bez których pracy nie byłoby świąt, ani dni powszednich, bo nie byłoby co jeść ani gdzie mieszkać. Ani świętować.

Pisałem o świętach trzech tradycji jakie spotkały się w tym roku.
Ale jest jeszcze czwarta tradycja. Tradycja Morloków. Tradycja ciężkiej pracy. Pracy niedocenianej, pracy słabo płatnej, o niskim statusie społecznym. Bez wykształcenia, nie potrafiący sie wysłowić, niewiele lepsi niż chłop pańszczyźniany. właściwie bardziej maszyna niż człowiek. Ot, taka mechaniczna pomarańcza..
Próba narzucenia człowiekowi, istocie, która też rośnie i zdolna jest do słodyczy, aby się w końcowym okrążeniu rozpływał soczyście u brodatych warg Boga, próba narzucenia, powiadam, praw i warunków pracy odpowiednich dla mechanicznego stworu, przeciw temu wznoszę miecz mego pióra...pióro silniejsze jest od miecza. A od pióra silniejszy jest nóż szefa kuchni. Pamiętaj

Podobał ci się ten artykuł? Chcesz więcej podobnych? Wesprzyj mojego bloga

Moje media społecznościowe

Kategoria:

Share