Falstart Deutchlandticket

Od 1 maja w Niemczech można kupić Deutchlandticket, za 49 euro, pozwalający jeździć komunikacją publiczną na terenie całej Bundesrepublik. Z Deutchlandticket możne jeździć komunikacja miejską i podmiejską-tramwaj, autobus, metro, kolej miejska, w Hamburgu prom (polecam rejs promem komunikacji miejskiej w Hamburgu) i koleje regionalne. Bilet w ciągu pierwszych dni kupiło 3 mln osób, w tym ponad 700 tyś. nowych klientów komunikacji publicznej. No super! Tylko nie do końca. Bo przede wszystkim, nie do końca kupili.
Ale najpierw, krótki rys historyczny. Na wiosnę ubiegłego roku Bundesregierung rzucił pomysł biletu 9 ojro. Cały projekt był przygotowany w pośpiechu, przy sprzeciwie organizacji transportowych i do dostatniej właściwie chwili nie było pewne czy ruszy w terminie.
Okazało się, że w zastrzeżeniach organizacji transportu było dużo racji. Bilet okazał się katastrofą dla Deutche Bahn. Problemy z opóźnieniami i odwołaniami pociągów trwały do później jesieni (przynajmniej u mnie: Hamburg-Dolna Saksonia).
Bilet okazał się jednak sukcesem w walce z inflacją. Niemcy masowo przesiedli się z samochodów-choć i tak mniej ich jeździ samochodami niż Polaków-do komunikacji publicznej, zmniejszyło się zapotrzebowanie na benzynę i jej niższa cena przełożyła się na hamowanie inflacji.
Był to też wielki sukces frekwencyjny i społeczny. Wakacyjny wypad nad morze za 9 ojro, albo objazd po miastach Dolnej Saksonii to wspaniałe atrakcje. Dla osób korzystających z komunikacji miejskiej na co dzień to były oszczędności od kilkudziesięciu euro na osobę miesięcznie i tani/darmowy wypad za miasto w weekend.
I zdecydowanie nie było wątpliwości, że potrzebny jest podobny bilet na stałe. I dyskusja o transporcie publicznym. Dyskusja z polskiego punktu widzenia trochę dziwna. Bo o ile faktycznie to co nastąpiło w drugiej połowie wakacji na Deutche Bahn było katastrofą i obnażyło w jakim pospiechu i bez przygotowania wprowadzono bilet 9 ojro, to sceny jakie wówczas działy się np. na hamburskim dworcu nie są w Polsce niczym nadzwyczajnym. Podobnie z wykluczeniem komunikacyjnym. Na które Niemcy narzekają i faktycznie na wsiach, na prowincji siec połączeń jest słaba. Ale nie oznacza to żadnego autobusu czy jeden dziennie ale nawet u mnie to kilka kursów rano i kilka po południu. I mówimy tu o skomunikowaniu “wsi” liczących po kilka gospodarstw. Przystanek z którego jeżdżę do miasta, lokalnej metropolii jak to lubię nazywać, (18 tyś. mieszkańców i dobra komunikacja kolejowa), obsługuje nasz Ośrodek, i dwa gospodarstwa, półtora kilometra dalej jest wieś licząca jakieś 20 chałup i jeszcze kawałek dalej dwa gospodarstwa, właściwie w lesie i między nimi przystanek.
Podobnych linii do miasta dojeżdża kilkanaście. Kursy są tak zaplanowane, że wszystkie autobusu podjeżdżają pod szkołę przed rozpoczęciem lekcji. Przyjeżdżają na dworzec autobusowy przed wejściem do szkoły. Z drugiej strony budynku szkolnego jest parking na 200 rowerów. I prawie nie widuję rodziców odwożących dziecko ze i do szkoły samochodem.
Rower jest ewidentnie uprzywilejowany. Poprzez np. parkingi nie tylko pod szkoła ale też pod dworcem kolejowym więcej jest miejsc dla rowerów, w tym coś w rodzaju “mini garaży” i zamykanych na kłódkę boksów, niż dla samochodów.
Podobnie jest w dużych miastach. W Hamburgu nagminnie wchodzę na ścieżki rowerowe, które są praktycznie wszędzie a zaznaczane tylko innym kolorem kostki brukowej.
Z miasta mam pociągi co godzinę do Hamburga, Bremy i Hanoweru. Przy czym- i tu już wychodzi sprawa biletu Deutchlandticket czy 9 euro. Do Hamburga za przejazd w obie strony i sieciowy bilet po Hamburgu płacę 16,5, za bilet na pociąg w jedna stronę do Hannoweru lub Bremy 20-25 euro. Jest to dość skomplikowany system przewoźników regionalnych, na poziomie landów i niżej. w praktyce jest to na tyle dobrze rozwiązane, że bez problemu bilety na cały przejazd można z reguły kupić przez stronę lub w aplikacji DB Navigator.
Jak będziecie jechać do Niemiec to polecam wcześniej zainstalować DB Navigator, podać wszystkie dane, itp. Dodatkowo warto też mieć aplikację landu do jakiego jedziecie. Poruszając się po Hamburgu korzystam z aplikacji HVV zamiennie z Google Maps jako wyszukiwarki trasy/nawigacji.
I w taki obraz komunikacji publicznej wjechał z impetem Bilet 9 euro a teraz dobija Deutchlandticked. Oba bilety to nie tylko więcej pasażerów ale też więcej przejazdów przez tych którzy już korzystali z komunikacji publicznej ale teraz w cenie biletu miesięcznego (lub taniej) mają wyjazd weekendowy. Niebanalny argument za tanim biletem w czasach inflacji i spadających płac realnych ale.. Zwiększenie ilości pasażerów musi się odbyć kosztem jakości i o to toczy się w dużej mierze spór wokół taniego biletu. A toczy się o duże pieniądze jakich cały czas organizacje transportowe domagają się od rządu na rozwój infrastruktury.
Przy czym cena 9 eutro to była naprawdę wielka atrakcja cenowa, praktycznie darmowe przejazdy, w moim wypadku to mniej niż kosztuje jeden raz w tygodniu wypad do miasta autobusem na zakupy. Deutchlandticked za 49 euro natomiast to nie jest jakaś specjalna atrakcja.
W przypadku kogoś kto jeździ z biletem miesięcznym np. w Hamburgu do pracy też nie. Są miasta owszem, gdzie bilet jest droższy niż w Hamburgu ale w mojej opinii nie ma to takiego antyinflacyjnego wpływu na portfele Niemców jak bilet 9 euro, dający oszczędności faktycznie rekompensujące znacząco wzrost cen.
Ale oczywiście wszyscy, którzy mogli kilkadziesiąt euro zaoszczędzić na bilecie miesięcznym skorzystali z oferty Deutchlandticket. W pierwsze dni, podczas weekendu, bilet kupiło 3 mln klientów z czego ponad 7000 tyś. nowych. No kupili...ale nie do końca.
W weekend majowy miałem gości, ale jak wszyscy wyjechali w poniedziałek to we wtorek uznałem, że kupię Deutchlandticket, następni goście dopiero za dwa tygodnie to pojadę do Bremy kilka razy, może gdzieś dalej do Hameln albo nad Morze Północne.
I okazuje się ze nie. Że przez jakiś czas w ogóle z poziomu strony zakup był niemożliwy. Nie zakup. Zamówienie. Bo Dt. jest sprzedawany w modelu abonamentowym/subskrypcyjnym i jest to rodzaj umowy, jaka musi być przetworzona, nie jak w przypadku 9 euro, po prostu zakup na każdy miesiąc, płatny kartą. W aplikacji, po przebrnięciu przesz długi formularz pojawia się informacja “dziękujemy za zamówienie” i zaraz znika i żaden ślad po niej nie zostaje. Z rozpędu dokonałem zamówienia dwa razy i dopiero jak się zagłębiłem w informacje w mailach pojąłem w czym rzecz. I wobec tego że dwa razy złozyłem zamówienie piszę maila do działu obsługi klienta o anulowanie jednego zamówienia
O i tu jest ciekawie. Bo dostaję po chwili maila automatycznego. A tam informację, że ponieważ przetwarzanie zamówień może potrwać, i to długo, to do połowy maja potwierdzenie złożenia zamówienia wystarcza zamiast biletu. I nic, żadnego potwierdzenia tej informacji na stronie DB. Ciekawie.
I tu krótki pean na cześć Niemiec. Z reguły wszelkie osoby w urzędach, punktach obsługi klienta itp. są bardzo miłe i chętne do pomocy. Upierdliwie trzymają się przepisów ale naprawdę starają się pomóc. I kiedy odpowiadają że mówią po angielski “litlle beat” to z reguły mówią lepiej od ciebie. No ale ja mieszkam w specyficznym rejonie który z takich osłów co nic nie widzą czyli przyjezdnych/turystów żyje.
Więc następnego dnia, wydrukowawszy potwierdzenie zamówienia udałem się w drogę. Jak to ująłem, odnośnie skutków 9 euro-podróż DB to wielka przygoda, nigdy nie wiesz gdzie i o której dojedziesz. No i na stacji dowiedziałem się od pani w okienku obsługi podróżnych, taka trochę sprzedaż biletów i informacja w jednym, że tak, jak najbardziej z tym potwierdzeniem z maila mogę jeździć zamiast biletu. Z tym, że pojawiła się rozbieżność bo pani poinformowała, że do końca. maja. Cóż, może wydłużył się czas obsługi zamówień od kiedy dostałem maila.
I nie przestaje mnie nurtować ilu spośród 3 milionów nabywców Dt. jest wkurwionych bo chcieli kila euro mniej zapłacić za bilet i... huj. W mailu który dostałem jest też informacja o tym, ze przedłużona jest ważność biletów miesięcznych z kwietnia. No ale to w mailu. Przy zamówieniu takiej informacji nie ma. Właściwie żadnej nie ma.
Reasumując. Zdecydowanie na tak, chociaż cena, żeby bilet był atrakcyjny i zaznaczył się w budżetach domowych powinna być niższa.
Na wakacje absolutnie tak, również w tej cenie. Można dojechać pociągiem z Polski m.in ze Zgorzelca na tym bilecie.
Sposób wprowadzenia, zdecydowanie tragiczny. Jak zasugerował jedne z moich znajomych (pozdrawiam Prusy) tak, żeby zniechęcić. Też to trochę prawda. Bo podobny efekt jak 9 euro oznaczałby długotrwałą zapaść Deutche Bahn, która z trudem sią podźwignęła po tym co działo sią, ostatniego lata.
No i pozostaje kwestia wykluczenia transportowego i stanu infrastruktury, nie tylko kolejowej ale całej komunikacji publicznej. I w tej kwestii nic się nie dzieje poza dyskusją. Niemcy potrzebują potężnych inwestycji w infrastrukturę i usługi publiczne a działania rządu wokół taniego biletu sprawiają trochę wrażenie udawania, że nie ma problemu. Problem jest. I to widać choćby w zapowiedziach że bilet będzie w przyszłości kosztował więcej, co całkowicie prawie pozbawi go znaczenia, bo będzie kosztował tyle ile bilet miesięczny, i w oficjalnych wypowiedziach przedstawicieli Deutche Bahn jeszcze z jesieni, że po wprowadzaniu Dt. nie zostaną wprowadzone nowe połączenia, bo infrastruktura kolejowa tego nie udźwignie.
No na to wszystko co dzieje się trochę “pod spodem” i o czym nie informują polskie media jest ileś sytuacji takich jak moja, kiedy wracałem już do domu, konduktor oglądał i oglądał moje zamówienie, zapytał kiedy je złożyłem i w końcu orzekł “alles gut”. Chyba jakoś miał trochę inne informacje niż pani na stacji kolejowej. No ewidentnie nowe memy z Deutche Bahn i wkurwienie dużej ilości Niemców są już blisko.





Postaw mi kawę na buycoffee.to

Share