Dieta roślinna i zdrowie publiczne

W czasopiśmie medycznym JAMA Network Open opublikowano wyniki badania nad dietą roślinną u bliźniąc jednojajowych przeprowadzone na Uniwersytecie w Stanford.
Jest to kolejne badanie wykazujące pro zdrowotne działanie diety roślinnej. U 22 par bliźniąt jednojajowych przez dwa miesiące stosowano u jednego z bliźniąt zbilansowaną dietę z mięsem a u drugiego zbilansowana dietę wegańską.

W grupie na diecie wegańskiej zaobserwowano wyraźny większy spadek poziomu cholesterolu i insuliny, co oznacza mniejsze ryzyko chorób układu krążenia i cukrzycy a także większy spadek wagi niż u osób na diecie tradycyjnej. Artykuł omawiający badanie kończy się wnioskiem zalecającym stosowanie diety roślinnej w praktyce lekarskiej jako zalecenia dla pacjentów.
Dwa tygodnie wcześniej, w połowie listopada, ukazała się meta-analiza, czyli podsumowanie wielu badań, której autorzy konkludują na podstawie wyników 37 różnych badań, że dieta roślinna „jest korzystnie powiązana ze zdrowiem kardio-metabolicznym i śmiertelnością z jakiejkolwiek przyczyny”.
Prozdrowotne działanie ograniczenia i wyłączenia mięsa w diecie są dziś oczywistą oczywistością. I rzeczą coraz ważniejszą. Współczesna medycyna coraz bardziej podkreśla znaczenie diety i stylu życia. Najnowsze działy medycyny to medycyna kulinarna i medycyna stylu życia.
I przekłada się to bardzo mocno na nasze położenie klasowe. Zdrowie, tak jak jak wszystko w klasowym społeczeństwie, ma charakter klasowy. Zdrowy styl życia, bycie fit stało się wyróżnikiem stylu życia postępowej wielkomiejskiej klasy średniej i narzędziem by dyscyplinować i upominać, nie dbającą o siebie hołotę.
A jest też bardzo ważny aspekt tej sprawy związany ze służbą zdrowia. Zdecydowanie lepszym jest działanie na etapie zapobiegania, odciążające szpitale i skracające kolejki.
Jeżeli, i słusznie, oburza nas, że kolejkę na ostrym dyżurze w weekend tworzą ofiary swoich pijackich wyczynów, to pamiętajmy też że wiele miejsc w szpitalach i w kolejce do badań zajmują ofiary swojego stylu życia (notabene, takiego w którym alkohol jest mocno obecny)
Ale zadbanie o siebie, zmiana swoich nawyków, stylu życia jest czymś prostym i łatwym w podręcznikach motywacyjnych ale w życiu bywa problemem, cóż za niespodzianka, zwłaszcza dla najbiedniejszych.
Biedniejsza część społeczeństwa, pracuje ciężej i więcej, za mniej co oznacza, że ma mniejsze wszelkie zasoby, potrzebne do zmiany stylu życia i sposobu odżywiania, ma mniej czasu, pieniędzy, energii, wiedzy.
A fit, zdrowy styl życia stał się znakomitym biznesem dla wielu sektorów i branż. Sprzęt i strój do ćwiczeń, dieta pudełkowa, branża elektroniczna/it (smartwache, opaski fitnes itp. ale też rozmaite aplikacje np. do liczenia kalorii i treningów, sprzęt typu kamery do robienia relacji live itp.) i jest też trochę konsumpcją statusową. Oznaką tego, że mnie stać, że mogę sobie pozwolić na drogi strój i sprzęt, na tydzień wolnego na obozie jogi.
W efekcie mamy np. w USA i Wlk. Brytanii miasta, gdzie różnice oczekiwanej długości życia miedzy bogatymi a biednymi dzielnicami wynoszą kilkanaście lat.
Bardzo ciekawie to zjawisko komentowała Kate Picket, autorka badań na temat nierówności “Długoterminowe niepowodzenia, nawet pozornie postępowych rządów, w uporaniu się z tymi rażącymi niesprawiedliwościami, są być może jednym z powodów, dla których opinia publiczna tak zdecydowanie odwróciła się od ugruntowanych partii politycznych”
„Poczucie opuszczenia przez społeczeństwo tylko pogłębi negatywne skutki zdrowotne polityki oszczędnościowej, które zaczynają pojawiać się w naszych statystykach dotyczących zdrowia”

Bardzo ciekawe dane są przytoczone w oficjalnym raporcie Brytish Academy ““IF YOU COULDDO ONE THING... Nine local actions to reduce health inequalities”
Analizy przeprowadzone w Ameryce sugerują, że zaledwie 20% wpływau na zdrowie ma związek z opieką kliniczną i jakością opieki. Zachowania zdrowotne stanowią 30%, a środowisko fizyczne 10%, ale to czynniki społeczno-ekonomiczne mają największy wpływ na zdrowie – 40% Nauki społeczne mogą wnieść istotny wkład w zmniejszanie nierówności w zdrowiu
Więcej nierówności społecznych to więcej otyłości, narkotyków, chorób psychicznych i przedwczesnych śmierci. Nierówności zabijają i to całkiem dosłownie.
Najważniejszą determinantą naszego stanu zdrowia jest nasze położenie socjoekonomiczne, to hierachia społeczna determinuje kto jest zdrowy a kto chory
. Nie pamiętam już kto zdefiniował klasę średnią w Polsce w oparciu o... numery telefonów. Jesteś klasą średnia jak masz w komórce numer telefonu do znajomego lekarza. A masz bo np. grasz z nim w golfa, albo ćwiczysz razem na siłowni. A grasz i ćwiczysz bo masz potrzebne do tego zasoby: czas, pieniądze, energię.
Dbanie o swoje zdrowie jest bardzo trudne gdy jesteś przepracowany, przemęczony i bez kasy, co dodaje jeszcze stresu. Wiem to aż za dobrze. Wiem też z własnego doświadczenia co to znaczy chodzić w ciężkiej depresji do pracy , nie mogąc sobie pozwolić na kilkumiesięczny okres bez pracy. Chociaż w końcu pewnego dnia i tak nie poszedłem.
Istnieje wiele programów zwalczających nierówności w zdrowiu, ktore są krokiem w strone zniwelowania nierównosci w zdrowiu. Cytowana wyżej broszura jest praktycznym poradnikiem dla samorządów w Wlk. Brytanii, w takim kierunku idzie rozwój medycyny stylu życia, jest takim krokiem działalność wielu wspaniałych szefów kuchni z Jamie Olivierem na czele.
I są to kroki bardzo wspaniałe i potrzebne i absolutnie niewystarczające i nie rozwiązujące problemu. I przenoszące problem na poziom indywidualny zamiast działań systemowych. Takich jak np. podatek cukrowy od słodzonych napojów, jak zakaz reklamy alkoholu i wielu innych produktów, wszelakich junk food, chipsów i słodyczy, wymóg serwowania zrównoważonej diety (planetary diet) we wszelkich dotowanych z budżetu państwa stołówkach, od baru mlecznego do kuchni na Kapitolu. BEZ WYJĄTKÓW.

Rola kucharzy, szefów kuchni jest tu skomponowanie SMACZNYCH dań zgodnych z tymi zaleceniami. Bo żadna zmiana dietetyczna nie odbędzie się jeśli to co jest proponowane jako zdrowa alternatywa nie bęzie smaczniejsze od tego co ktoś je na co dzień. I dostępne czyli tanie i szybkie, i łatwe w przygotowaniu.

I tu jest miejsce na intersekcjonalizm. Bo mamy tu jedną nierówność związaną z położeniem klasowym i drugą, nierówność płci. Kwestie diety i gotowania były tradycyjnie adresowane do kobiet i uznawane za “babskie “sprawy” co było synonimem czegoś mało istotnego.
Przy czym w tej będącej “babską sprawą” kuchni pierwsze miejsca zajmowali i tak faceci, począwszy od Escoffiera a nawet jeszcze wcześniej od Stanisława Czernieckiego, Menona czy Apicjusza w starożytnym Rzymie. I znowu mamy dystynkcje klasowe. Ci autorzy i kuchmistrze albo sami należeli do klasy wyższej albo gotowali dla najbogatszych.
I to ma związek z kolei z formą machismo jaka jest jedzenie (gotowanie i serwowanie) ogromnych ilości mięsa. Co też ma korzenie statusowe (podobnie jak spożycie słodyczy, zwłaszcza czekolady).

I tak można by to ciągnąc ad infinitum tworząc kolejne kółka i pętle zależności ale już chyba widać, jak wszystkie elementy są tutaj od siebie współzależne i jedyna skuteczna zmiana systemowa w kierunku medycyny stylu życia to radykalna, całościowa zmiana społeczno-ekonomiczna.
Nie tylko rozwój stosunków produkcji jest uzależniony od rozwoju środków produkcji. Również rozwój ochrony zdrowia. Tak jak następuje akumulacja kapitału, następuje akumulacja wszelkich innych zasobów, również zdrowia. Bez odwrócenia, zatrzymania, obalenia tego procesu nie możemy dokonać istotnej poprawy zdrowia społecznego.
Nierowności niszczą zdrowie publiczne, społeczeństwa zdrowego stylu życia to społeczeństwa bardziej równe. Największym wyzwaniem medycznym naszych czasów jest wyzwanie społeczne, jakim są rosnące nierówności.
Jest to wyzwanie tym większe, że jego pokonanie nie leży w interesie ani koncernów medycznych ani samych lekarzy (a przynajmniej sporej części). Medice, cura te ipsum. Tak jak wzbudza, i słusznie, nieufność lekarz z wyraźną nadwagą, palący papierosy taką samą powinien wzbudzać ten który jest zwolennikiem nierówności, niskich podatków i prywatyzacji problemów. Bo te dla zdrowia społecznego i zdrowego stylu życia są tym samym co otyłość i palenie papierosów.

Ale, żebyśmy mieli jasność. Nie chodzi o żadną “medykalizację”. Problemów zdrowotnych nie można “medykalizować” bo są problemami medycznymi ze swojej natury. A o to, by zdrowie widzieć szerzej w jego aspektach społecznych, ekonomicznych, klasowych.
Zdrowie według choćby definicji WHO ma swój aspekt społeczny. Nie można być zdrowym w chorym społeczeństwie. Każda choroba ma swój aspekt społeczny. Cukrzyca to przecież w znacznej części efekt zmian społecznych, dostępności wysokalorycznego jedzenia i marketingu. Kapitalistycznej kultury ciągłej konsumpcji, również w sensie ciągłego jedzenia. I nikt rozsądny nie neguje insuliny a mierzenia poziomu cukru nie nazywa “medykalizacją”
Nie rozwiąże się społecznego poziomu problemów zdrowotnych bez zmiany stosunków społecznych. Zmiana społeczna zawsze jest odbiciem zmian w stosunkach produkcji, baza kształtuje nadbudowę. Tym czego potrzebujemy dla skutecznej i trwałej poprawy zdrowia społecznego jest społeczna własność środków produkcji i uspołecznienie zdrowia i służby zdrowia.


Możesz wyrazić uznanie i zachęcić mnie do kolejnych wpisów stawiając mi wirtualna kawę

Możesz wyrazić uznanie i zachęcić mnie do kolejnych wpisów stawiając mi wirtualna kawę

Moje media społecznościowe

Kategoria:

Share