Arditi czyli wojna jest piękna

Futuryzm, estetyka faszystowska, martial industrial, dark ambient i Laibach. Nie wiem czy Arditi to zespół faszystowski. Dwóch Szwedów tworzy swoją niesamowitą mroczna mieszankę, postmodernistyczne wydanie futuryzmu z estetyczna fascynacja przemocą i wojną.
Ta fascynacja zawarta jest już w samej nazwie. Arditi były to (pierwsze na świecie) siły specjalne armii włoskiej podczas pierwszej wojny światowej. Żołnierze arditi zaangażowali się w ..futuryzm. Kapitan Mario Carli przyjaźnił się z Marinettim a potem poparł Mussoliniego, podobnie jak wielu jego towarzyszy broni. Ta fascynacja była obustronna: Mussolini swoje “czarne koszule” wzorował na umundurowaniu Arditi.
Na okładce “Omne Ensis Impera” zamieścili słowa „Śpiewamy pochwałę wojny. Nie za sposób, w jaki sprawia, że ​​ludzie umierają, ale za to, jak sprawia, że ​​ludzie ożywają”. Ich teksty to często fragmenty przemówień i patriotycznych wezwań do broni.
Dzisiaj takie przesłania nabierają nowej aktualności, stają się proroctwami. Otaczająca nas od kilku miesięcy nowa rzeczywistość nadaje nowe znaczenie każdemu właściwie dziełu sztuki czy publicystyki z jakim się stykamy. “Koniec historii” wzbudza już tylko śmiech, za to “Na zachodzie bez zmian” nabiera przerażającej aktualności.
O to właśnie! Bo Arditi można odczytywać również przez pryzmat takich dzieł jak powieść Remarque’a. W 1914 roku panowała powszechna radość i patriotyczne uniesienie, które zabiło 8,5 mln ludzi. Najjaskrawiej jest to widoczne w dokonaniach Laibacha, ktróry dokonuje już nie dekonstrukcji a wiwisekcji ideologii, z naukową obojętnością i bezwględnością.
Jest też w tym pytanie o relacje sztuki i życia. I pytanie o sens sztuki. Czy sztuka ma czemuś służyć? Tak jak setki jeśli nie tysiące razy służyła wzniecaniu patriotycznego uniesienia by posłać frajerów na wojnę w imię zysków garstki uprzywilejowanych. I historia niczego nas nie uczy. To też zdaje się mówić swoją sztuką Arditi.

 

 

 

 

Kategoria:

Share